sobota, 4 lipca 2015

Sentymenty i wspomnienia.

Rozmawiając ze znajomymi z Bełchatowa, tęsknię za miastem. Boli ze nie widze jak się ono zmienia, że nie ma już miejsc gdzie przesiadywałam na waksach w jednej czy drugiej szkole. Żal że mnie tam nie ma, jest duży. Że nie ma już skrótów które pokazała mi Ada, Sylwia czy Renia. A jeśli są to zarośnięte, bo dzieciaki jak mogą to jeżdzą swoimi autami albo rodzice ich podwożą. Stare przejścia na Olsztyńskim, czy planu Narutowicz już nie istnieją, zabudowane, piaskownica nieopodal placu zabudowana, zlikwidowana. Ciekawe czy na wiadukt na Binkowie, który pokazał mi Marek można jeszcze wejść. Czy schody zostały odnowione czy popadły totalnie w ruinę, i można wejść na niego tylko z Przytorza czy od strony schroniska... Tak wiele się zmieniło, tak wiele miejsc zostało zapomnianych, przez ludzi i przeze mnie. Tęsknie za tym miastem, za szkołami, za ludźmi choć wątpie by znalazło się choć 5 którzy by mnie pamiętali i zamienili słowo. Mimo wszystko. Tak wiele się zmieniło. Osoby które brały ślub za czasów szkoły, w większości są już po rozwodach, zawiedzione, że dziecko ich nie połączyło, że nie wyszło, że wszystko już muszą ogarnąć same. Nikt nie jest idealny ale czy można wytłumaczyć postępowanie dorosłego człowieka który nie poczuwa się do opieki nad tym co sam de facto stworzył? Opieka raz na tydzień nie jest dobra, weekendowi tatusie. Sygnał dla świata – zaruchałem, zamoczylem ona jest moja.
Nauczyciele pewnie nadal narzekają na młodzież jak dawniej. Ciekawe czy który z nich mnie pamięta. Wątpię. Ciekawe jak wyglądają szkoły po ich opuszczeniu. Podstawówka nie jest już taka wielka jak ją zapamiętałam. Jest inna. Dużo mniejsza pomimo iż gdy do niej chodziłam było zupełnie inaczej. Pobudowano orliki, przebudowano stare boisko, stworzono plac zabaw. Stary budynek gimnazjum koło stadionu już jest praktycznie budynkiem, bo szkołę przeniesiono na Edwardów, a w poprzednim otworzyła się prywatna szkoła. Więc na co było odnawiane boiska? Nie wiem. W ekonomie chyba nic się jeszcze nie zmieniło oprócz części kadry, jak sądzę. Mam nadzieję że nauczycielki które były i na emeryturze i na etacie, odeszły już, nie blokując miejsc, bo ani dobrze nie uczyły, ani nie były przyjazne uczniom. Bardzo stronnicze, do rany przyłóż jeśli wchodziłaś w dupe. Nie wierzące w szare myszki które przedstawiały nie rzadko więcej niż te których sobie upodobały. Szkoda. Tęsknie za ulicami, za spacerami czasami bez celu z dziewczynami. Za beztroskim życie, choć moje nigdy do końca takie nie było.

środa, 11 lutego 2015

Potrzeby

Każdy z nas ma potrzeby, mniejsze lub większe. W zależności od momentu życia w którym sie znajdujemy. W podstawówce chciałam spokoju, zauważenia rodziców i ich docenienia, akceptacji otoczenia i przyjaciela chociaż jednego ale na dobre i na złe. W gimnazjum było już lepiej, zdobyłam przyjaciół, byłam tolerowana przez otoczenie, a reszta pozostała bez zmian. Ale ukształtował sie mój charakter, które technikum dopracowało. Natomiast w szkole średniej można powiedzieć że otoczenie mnie zaakceptowało, co nie znaczy że szanowało, a przynajmniej nie zawsze.

Dziś gdy już jestem dorosła, samodzielna, mieszkam ze swoim chłopakiem, pracuje i w ogóle jest spokój to potrzebuje rodziców. Mimo iż, tak na dobrą sprawę zawsze radziłam sobie sama, to ich potrzebuje, żeby byli. Bo gdy tak jak teraz ich nie ma, jest źle. Pomimo tego że rzadko pomagali, można powiedzieć że podkładali kłody pod nogi to jednak chciałabym ich. Bardzo bym chciała mieć ich poparcie i żeby w ogóle byli. Jakkolwiek by nie nie brzmiało.Pomijając to jak bardzo mi jest przykro i jak bardzo mnie zranili. Czasami chciałabym zadzwonić do mamy po głupi przepis, czy to jak posadzić kwiatka i jak go pielęgnować. Po głupie jak sie masz i jak sie czujesz. Czy stary ciągle odwala, czy sie poprawiło. Co u braci, jak tam psy itd.

Inną potrzebą jest to by w końcu nie brakowało, bo ile można? Bym dostała stałą prace, to samo mój. Chciałabym by moi rodzice go polubili, by mieli dobry kontakt. Chciałabym... miało być o potrzebach a ja mówię o swoich zachciewajkach :)


niedziela, 4 listopada 2012

 Cudów nie ma. A szkoda, miałoby sie wtedy nadzieje na lepsze jutro.
 
Znów jest źle. Powoli umieram. Jeszcze bardziej uważać na słowa przy moich "przyjaciółkach". Da sie w ogóle tak? Co to za kumpele? Nie wiem. To mnie dołuje. Zdziera ze mnie pozytywne uczucia... Jakiekolwiek uczucia.
Ojciec mnie też dobija. Wszyscy mnie dobijają. Świat mnie dobija. Ciągle jest źle, nie tak, nie dobrze. Czegokolwiek bym nie zrobiła. Najlepiej nie żyć. Mieć święty dosłownie spokój. Nie słuchać tego wszystkiego, tego wyzywania, tych raniących i złych słów.
Naprawde miałam kiedyś nadzieje że sie zmieni na lepsze? Jaka ja jestem naiwna... A za naiwność sie płaci. Czasem najwyższą.
Czy kiedykolwiek znajde w kimś oparcie, bez względu na to kim jestem, albo co powiem?

poniedziałek, 29 października 2012

Nie ma rozmowy. Nigdy nie było. Za to jest krzyk. Dużo krzyku. I obelg. Pod moim adresem i nie tylko. Mówisz, że mieszkam z Tobą i mamą. Ale to nie prawda. Żyjemy koło siebie i koegzystujemy. Nie dajesz mi wsparcia ani żadnego pozytywnej emocji. Czy to normalne, by córka bała sie powiedzieć cokolwiek, bo boi sie twojej reakcji, o wybuchu nie wspominając. Czego bym nie powiedziała czy nie zrobiła, nie myślę o pochwale, bo i tak dostanie niezły opierdol za coś innego. Chociaż głupia i naiwna mam nadzieje, że ją dostane albo, że nie będziesz mnie poniżał. Poryte to prawda? Nie liczę już na nic. Gdy dowiedziałam sie, że zdałam maturę lub technika dla ciebie było ważniejsze, że w weekend może padać. Wiesz, że chce sie dalej kształcić, mieć drugiego technika i później licencjat może magisterkę. Najlepiej żebym poszła gdzie chcesz TY prawda? Nie pasował ci mój I-szy technik, II którego chce zrobić też nie. Ale ja zamierzam iść własną ścieżką. By później móc obwiniać tylko siebie. Chcę być odpowiedzialna za swoje czyny. Ty lubisz o swoje niepowodzenia i błędy obwiniać innych, ja nie chcę.

Nigdy nie myślałam, że dla moich przyjaciółek będę musiała sie zmieniać, bo im nie pasują niektóre elementy mojego charakteru. Ostatnio powiedziałam, jednej że druga mnie męczy czymś. Na nast. dzień pierwsza już wiedziała. O ironio, teraz muszę uważać na to co mówię. To żałosne. Nie wiem czy umiem przekreślić 14 lat przyjaźni z jedną i 10 lat z drugą. Jedyną osobą przed, którą nie muszę udawać to Julitka (mam nadzieje że nie masz mi za złe że podała Twoje imię :*). Mogę do niej napisać nawet o 2 w nocy a gadać do 5 (jak to miłąo miejsce jakiś miesiąc temu, gdy mamę zabrała karetka), a ona mnie zrozumie i pogada. Czasem mnie dobije, ale to w pozytywnym znaczeniu. Z nią mogłabym iść na koniec świata i dalej.

Tyle na dzisiaj. Nq